Co Ty wiesz o Gangu Albanii?

Piosenka “Klub Go Go” została zagrana na dyskotece w Szkole Podstawowej im. Króla Zygmunta Augusta w podbiałostockim Wasilkowie. Uczniowie chóralnie odśpiewali wulgarny tekst. Kto zawinił? Jak zawsze w takich sytuacjach “Internety”, media i władze oświatowe już wiedzą. Winowajców pokazał palcem niejaki Popek, sam autor “Klubu Go Go” – to “durny nauczyciel, którzy nie powinien być ani pedagogiem, ani uczyć nawet Downów”. I jak zawsze w takich sytuacjach mam ochotę zadać rodzicom zasadnicze pytanie: “naprawdę nie czujecie się winni”?

Piosenka “Klub Go Go” wykonawcy zwącego się Gang Albanii, nie jest pierwszym przebojem szkolnych dyskotek, który zdecydowanie nie powinien być puszczany małolatom. Przypomnę niedawny przebój hiphopowego TPWC. Na niejednej imprezie klasowej uczniowie wydzierali się do jego słów: “- Będę brał cię! – Gdzie? – W aucie!”. A pieśń Donatana & Cleo My “Słowianie wiemy, jak użyć mowy ciała, wiemy, jak poruszać tym, co mama w genach dała?”. Też wstrząsa mną, kiedy wyśpiewują ją dzieciaki. Wulgaryzmy w piosenkach? Znajdziesz je w co drugim utworze hip-hopowym. Tego wszystkiego słuchają namiętnie już kilkulatkowie i z natury rzeczy takie utwory pojawiają się na szkolnych dyskotekach. Wcześniej jednak nie było słychać głosów oburzenia rozlewające się na całą Polskę po sezonie szkolnych imprez. Teraz jednak zrobiła się afera, ponieważ rzeczywiście trudno zignorować drastyczną treść i formę zastosowaną przez Gang Albanii. „Piz… nad głową, pi-pi-piz… nad głową. / Kręć d… swoją, kre-kre-kręć d… swoją. / Tańczy z Albanii kowboj napier… koką. / Wszędzie się czuje dobrze, ale najlepiej w klubie Go Go”

Playlista kontrolowana
Jestem pełen szacunku dla dyrekcji szkoły w Wasilkowie, jeśli rzeczywiście sytuacja z “Klubem Go Go” miała się tak, jak wynika to z relacji medialnych. To znaczy pojawienie się utworu Gangu Albanii nie było wynikiem braku kontroli nad treściami. Była wcześniej przygotowana lista “dopuszczonych do emisji” utworów. Tak właśnie to powinno się odbywać. Jeśli coś odbywa się pod egidą szkoły, nauczyciel powinien wcześniej zapoznać się z treścią, zanim udostępni ją uczniom. Przeczytać książkę, obejrzeć film, przedstawienie teatralne lub wystawę. To minimum rzetelności, jakiej możemy oczekiwać od pedagoga. Jeśli więc szkoła podpisuje się pod dyskoteką, to konieczne jest opracowanie playlisty i opatrzenie jej imprimatur. Pod tym względem pedagodzy w Wasilkowie zachowali się więc wzorcowo.

Błędem DJ’a był “koncert życzeń” – możliwość puszczenia dowolnego utworu wybranego przez uczniów. Myślę, jeśli pojawiło się zaniechanie ze strony pedagogów – to właśnie na tym etapie. Powinni sprowadzić DJ’a do pionu i ukrócić radosną inicjatywę już na tym etapie. Bo kiedy utwór poszedł w eter i usłyszeli słowa – zainterweniowali i po kilkudziesięciu sekundach “Klub Go Go” został przerwany. Mleko się niestety już wylało.

Może tylko warto doradzić, aby w przyszłości nauczyciele wycofywali się z organizacji dyskotek szkolnych. Niech urządzają podobne wydarzenia Rady Rodziców, niech opiekę i kontrolę nad bawiącymi dziećmi sprawują sami rodzice. Wtedy w przypadku jakichkolwiek incydentów nie będą pojawiały się niesprawiedliwe oskarżenia wobec nauczycieli. Bo przecież chyba dyskoteka szkolna nie mieści się ani w funkcji dydaktycznej, ani opiekuńczej, ani wychowawczej szkoły. Prawda?

Czego słuchają nasze dzieci?
Jeden z internetowych komentatorów trafnie zwrócił uwagę, że skądś dzieci znały “Klub Go Go” – bo same go sobie zażyczyły i bez problemu odśpiewały wulgarny tekst. I raczej nie nauczyły się go w szkole. Zatem współwinni całej afery są rodzice, którzy pozwalają słuchać synom i córkom wszystkiego, czego sobie zażyczą. Tutaj dodałbym także – że pozwalają wchodzić na wszystkie strony internetowe jakie dzieci wybiorą. Pozwalają chodzić do kina na takie filmy, jakie dzieci wybiorą. Pozwalają grać w takie gry, jakie dzieci wybiorą. Dzieci robią co chcą, a my często nawet nie wiemy czego chcą.

Nie wiemy jakimi treściami kultury żyją nasze dzieci, bo interesuje nas to, bo nie mamy na to czasu, bo uważamy że to nie nasza sprawa, bo nie znamy się na nowoczesnych technologiach. A potem jesteśmy zaskoczeni, że nasza córeczka czy synek z pamięci śpiewają “Piz… nad głową, pi-pi-piz… nad głową”. Albo że psycholog stwierdza po przypadku pobicia innego ucznia, że mogły mieć na umysł sprawcy pełne przemocy gry komputerowe. Albo że w internecie pojawiły się nagie zdjęcia lub filmiki naszego dziecka.

Mówię tutaj o świadomych rodzicach, bo jestem przekonany, że przynajmniej część z mam i tatusiów w Wasilkowie samemu puszcza sobie w samochodzie “Klub Go Go”.

Ufaj i kontroluj
“Opuszczenie” sobie części obowiązków rodzicielskich jest naszym podstawowym problemem podczas procesu wychowania. Wielu z nas “odpuściło” sobie coś, co w kodeksie rodzinnym nazywane jest kuratelą. Przypomnę, że słowo to pochodzi od łacińskiego sformułowania “curata tutela” – troskliwa ochrona. Powinniśmy nasze dzieci z troską chronić od szkodliwych treści na tym etapie i przy pomocy takich narzędzi, jakie są nam dostępne. To nasz zakichany obowiązek. Żaden nauczyciel, ksiądz i instruktor harcerski nas od tego nie wyręczy. Oni są z naszym dzieckiem przez kilka-kilkanaście godzin w tygodniu. My przez całe jego dotychczasowe życie.

Możemy sobie mówić o podmiotowości współczesnych dzieci. O zachowaniu ich autonomiczności. Nie neguję tych reguł. Jednak jestem przekonany, że powinniśmy czuwać z troską nad tym, co dociera do ich głów. Przynajmniej na tyle, na ile to możliwe (bo to co zobaczą na smartfonie kolegi już wpływu nie mamy). Nie namawiam przy tym np. do ukradkowego śledzenia zachowania dzieci w internecie programami szpiegowskimi. Chociaż już założenie opcji kontroli rodzicielskiej na przeglądarkę i sklep z aplikacjami w komórce powinno być moim zdaniem obligatoryjne.

Można się jednak i bez tego obyć. Ważne, żeby zainteresować się światem otaczającym nasze dziecko. Kontrolować nowe treści, które ma poznać. Zabawić się testera gry, zanim znajdzie się ona na dziecięcym kompie lub konsoli. Posłuchać razem z nim ulubionej stacji radiowej. Przynajmniej zobaczyć zwiastun i poczytać recenzję filmu, na który ma pójść ze znajomymi. Obejrzeć wspólnie teledyski i Abstrachuje na Youtubie. Posłuchać kolekcji muzycznej syna lub córki na Spotify. Warto raz na jakiś czas przejrzeć historię stron internetowych w przeglądarce. Wspólnie i omawiając niewłaściwe treści, które mogą się w naszych poszukiwaniach pojawić.

Bo o to w tym chodzi – rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać. Nie potępiać, nie karać – jeśli uda nam się znaleźć coś “niefajnego”. Ale naświetlać kontekst. Pokazywać drogę. Póki jeszcze potrafimy znaleźć z nimi wspólny język. Póki jeszcze jesteśmy dla nich większym autorytetem, niż Popek z Gangu Albanii.

Sebastian Szczęsny

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *