Smutna opowieść o kulce. TataF

 Smutna opowieść o kulce. TataF
Jedną z cech kształtowanych wśród dzieci przez polską szkołę jest posłuszeństwo. To spadek po XIX-wiecznym społeczeństwie przemysłowym, gdzie karność i przestrzeganie reguł były cenionymi zaletami dorosłego. Kto “słuchał się” matki, ojca, nauczyciela – potem nie podskakiwał oficerowi, brygadziście i proboszczowi. Wiadomo – dzieci, ryby i proletariusze głosu nie mają. Dzisiaj się tak nie da. Zawsze jednak można próbować walczyć z „niegrzecznością”.

To, że X “jest niegrzeczny” było wiadomo już w zerówce. Nie potrafił usiedzieć na dywanie w kółku. Odzywał się wtedy, kiedy nie powinien. Po prostu pyskował wychowawczyni. No i nic dziwnego, że często mówiła przy całej klasie “a X znowu cośtam zrobił” albo “przez X macie dodatkowo zadanie domowe”. Mówiła? Hmmmm… Raczej krzyczała. “Darła się” – jak mówią dzieciaki z tej klasy. Więc i moja F i inni uczniowie wiedzieli, że “X jest niegrzeczny” i tyle. Z biegiem lat się nic nie zmieniało. Jeśli już, to na gorsze. Dochodziło do tego, że pani dzwoniła do mamy i taty X podczas lekcji mówiąc “syn znowu cośtam”. Więc teraz w trzeciej klasie chyba nawet sam X uważa, że jest “najbardziej niegrzeczny”.

Cała ta sytuacja najbardziej dziwiła wielu rodziców innych dzieci w klasie F, którzy uważali X za jednego z najmilszych i najgrzeczniejszych kilkulatków. Zawsze mówił spotykanym dorosłym “dzień dobry”, “do widzenia”. Podniósł papierek, pomógł koleżance. Istny mały dżentelmen. Podczas klasowych uroczystości urodzinowych czy pikników nie wydawał się odbiegać zachowaniem od innych chłopców w klasie. Jednak na podstawie opowieści lekcyjnych o zachowaniu X dałoby się napisać scenariusz horroru.

Wychowawczyni mojej F darła się nie tylko na X. Był jeszcze Q, który bez przerwy wiercił się, wstawał i chodził po klasie. Nie był w stanie wysiedzieć tych 45 minut w ławce już od zerówki. No i jeszcze V, który grandził wraz z X ile wlezie. Podobno “nie miał zdolności szkolnej” i nie powinien jeszcze trafić do szkoły. Ostatnio problem pojawił się nawet z nadmiernie zdolnym Z. Błyskawicznie rozwiązywał swoje zadania i potem z nudów zaczynało go nosić. No ale X był najgorszy. “Ile można by zrealizować programu, gdyby nie X i jego koledzy” – załamywała ręce wychowawczyni podczas wywiadówek.

Dzisiaj X był wyjątkowo spokojny podczas lekcji. Dzieci w klasie F lepiły z gliny to, co im się kojarzy z wiosną. “Rób co chcesz, bylebyś był cicho” – powiedziała na początku zajęć wychowawczyni do X. No i chłopak posłuchał. Zajął się lepieniem kulki. Inne dzieci miały już ulepione zwierzątka i kwiatki, a X nadal cyzelował swoją kulkę. “Bardzo fajnie wyszła mu ta kulka, nadawałaby się na głowę jakiejś figurki” – opowiadała mi potem F. W pewnej chwili jednocześnie X poszedł umyć ręce, a mojej F zabrakło gliny na uszka do jej zwierzaczka. Poprosiła panią i dostałą kolejna porcję materiału. No a X umył ręce, wytarł starannie i wrócił do ławki. Okazało się, że kulka zniknęła. Nie było jej pod na ławce, ani na podłodze. Wtedy moja F zorientowała się, skąd wzięła się masa na uszka zwierzaczka. “Nie wiem dlaczego pani nie podała mi kolejnej porcji z worka pełnego gliny” – relacjonowała mi córka. Wzburzony X poskarżył się „a F użyła mojej kulki”. Pani rzecz jasna się też zdenerwowała. “Jak będziesz niegrzeczny, to sprzątnę z Twojej ławki wszystko” – wydarła się. Wtedy X zrobiło się chyba naprawdę przykro. “Zepsuła mi pani dzień” – powiedział do wychowawczyni.

Jest już wieczór i być może X jest nadal ma zepsuty dzień z powodu kulki. Mojej F na pewno jest przykro, a i TataF niewyraźnie się czuje. Może także wychowawczyni jest smutno?

TataF

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *